Nie...
Myślę, że na postawione w tytule pytanie odpowiedziałoby podobnie 95% Mam.
Dlaczego tak jest?
Kiedyś słyszałam piękne zdanie: "Pan Bóg dając nam dziecko zapomniał dołączyć do niego instrukcji obsługi"... tylko czy zapomniał, czy nie chciał?
Moim zdaniem macierzyństwo to przede wszystkim ciągłe odkrywanie tego małego (potem już większego) człowieka, ale i siebie.
Odkrywanie dziecka
To tak naprawdę pisanie instrukcji obsługi dziecka z duuuużym marginesem błędu, bo po prostu dziecko to nie urządzenie. Jak zmiana pieluszek, pielęgnacja, czy karmienie dziecka jest od strony Mamy sprawą uniwersalną (są ogólne sposoby, których mama się uczy w szkole rodzenia lub już podczas opieki nad dzieckiem), tak reakcje różnych dzieci na te same czynności mogą być skrajnie różne. Jedno lubi karmienie piersią z ramienia mamy, inne tylko na leżąco a inne nie ma ochoty męczyć się ssaniem piersi i woli butelkę, z której łatwiej leci. Jedno znosi spokojnie ubieranie, a drugie zanosi się płaczem podczas próby założenia kaftanika. Jedno lubi Mozarta a drugie zasypia przy techno.
Jedynym sposobem jest obserwowanie dziecka, innej rady nie ma... Gdy dziecko jest starsze trzeba dużo z nim rozmawiać, bardzo dużo. Może się okazać, że nasze postrzeganie świata jest zupełnie inne niż jego.
A i tak dzieci zawsze będą nas zaskakiwać...
Odkrywanie siebie
Po raz pierwszy dowiedziałam się, że będę mamą 26 maja 2003 r. Można by pomyśleć - wymarzona data :) ale w moim przypadku to była mieszanka uczuć - radość, ale i ogromny strach, niepewność. Byłam stosunkowo młoda (skończone 22 lata), z zerowym doświadczeniem z dziećmi - jestem jedynaczką, a możliwości obserwowania opieki, zachowań i potrzeb małych dzieci w moim otoczeniu było jak na lekarstwo. W dodatku studia, dopiero co zaślubiony mąż.
Musiałam zaufać sobie. Zdać się na instynkt. Odkryć własne możliwości, ale i ograniczenia. Nauczyć się, że mogę pokonać własne słabości, które wcześniej wydawały mi się nie do przeskoczenia, np. bycie śpiochem. A z drugiej strony przyjąć z pokorą coś, czego nie jestem w stanie przeskoczyć i nauczyć się, że świat się nie zawali, jeśli czegoś nie zrobię na czas, np. nie posprzątam, bo dziecko przez cały dzień jest marudne.
Musiałam przewartościować swój świat, przestawić priorytety. Na pierwszym miejscu było (i jest) dziecko (dzieci). Ale teraz, z perspektywy czasu wiem, że trzeba znaleźć czas dla siebie i swoje potrzeby i przyjemności. Trzeba mieć swoją przestrzeń. Nie da się żyć żyjąc życiem dziecka...
Myślę, że kobieta, w pierwotnym założeniu macierzyństwa nie umie zrobić krzywdy dziecku. Znamy przypadki matek-dzieciobójczyń. Ale ja, zawsze, jak słyszę o takich przypadkach zastanawiam się, czy to nie sytuacja społeczna, rodzinna, problemy psychiczne sprawiają, że kobieta (celowo nie użyłam słowa Matka) targa się na życie dziecka. Tego nie wiemy.
Tak naprawdę to temat - rzeka, myślę, że będę do niego wracać.
A na koniec :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz