Jak pisałam wcześniej, jestem obecnie w ciąży, początek siódmego miesiąca, więc brzuszek mam już dosyć pokaźny.
Do napisania tego posta nakłoniła mnie dzisiejsza wizyta w pasmanterii, gdzie poszłam kupić guziki do mojego dopiero co wydzierganego na szydełku sweterka, o którym napiszę Wam za kilka dni. Wybrałam guziki i trzymając je w ręku, stanęłam w kolejce. Przede mną trzy Panie, jedna już obsługiwana kupowała kilka rzeczy. Druga była niezdecydowana, poszła z panią ekspedientką wybierać materiał. W tym czasie zapytałam Pani która stała bezpośrednio przede mną, czy mogłabym kupić tylko te osiem guzików (nawet pieniądze miałam odliczone). Pani się zgodziła z bardzo nietęgą miną. Po chwili wróciła ekspedientka z panią wybierającą materiał i się nade mną zlitowała, bo okazało się, że z obsługą tej pani się trochę zejdzie.
Staram się...
nie wykorzystywać mojego stanu, żeby ktoś pozwolił mi podejść wcześniej do osoby obsługującej np. w dziale mięsnym w sklepie, albo ustąpił mi miejsca w pociągu. Zdarza mi się to tylko i wyłącznie wtedy, kiedy naprawdę słabo się czuję. Zdarza się, że same ekspedientki wyławiają mnie z kolejki i proszą wcześniej, albo upominają, że mam nie stać tylko podchodzić bez kolejki.
Rozkładają mnie na łopatki...
ludzie, którzy, odwróciwszy się w kolejce w moją stronę, patrzą na moją twarz, potem na brzuch i szybko odwracają wzrok, że niby nie zauważyli mojego stanu (nie widziałem, więc nie wiedziałem, że wypadałoby ustąpić). No sorry bardzo, nie da się nie zauważyć.
Może jestem głupia i naiwna licząc na życzliwość ludzi, ale z drugiej strony uważam, że każdemu trzeba dać szansę na spełnienie z własnej i nieprzymuszonej (bo głupio odmówić kobiecie ciężarnej) woli dobrego uczynku. Bo jak ktoś ma mi robić łaskę, a potem jeszcze za plecami obrobić mi tyłek, że trzeba było sobie dziecka nie robić, to dziękuję bardzo. Moje dziecko i moje decyzje, nikomu nic do tego.
Czasem się zastanawiam...
po co np. w marketach są tzw. kasy uprzywilejowane, skoro i to tak nie daje kobiecie ciężarnej żadnego przywileju. Przecież zazwyczaj i tak trzeba się przedrzeć przez ileś tam osób bez dzieci i bez niepełnosprawności za to z górą zakupów. Moja koleżanka będąca wtedy w ciąży w ósmym miesiącu poprosiła faceta, który stał przed nią do takiej kasy o to, żeby ją przepuścił, bo jest w ciąży. On spojrzał na nią, na jej brzuch i odpowiedział: "Tak? nie widzę". Ręce opadają...
Tak, ciąża to nie choroba...
ale myślę, że co po niektórym przydałoby się przyczepić np. pięciokilowe worki z piaskiem na dwa miesiące i niech spróbują z nimi chodzić i wszystko robić 24h/dobę. Może wtedy ich wyobraźnia im podpowie, że w ciąży bywa naprawdę ciężko...
Ale...
żeby nie kończyć tak pesymistycznie... Gdy byłam w pierwszej ciąży chodziłam jeszcze na studia, dużo jeździłam środkami komunikacji miejskiej. Z ustępowaniem miejsca bywało różnie, ale pamiętam, jak w warszawskim metrze, gdzie był, można powiedzieć przekrój społeczeństwa, bo i mężczyźni w różnym wieku i kobiety, ustąpił mi miejsca (jako jedyny!) młody chłopak (gimnazjalista, może początek liceum). Czyli jednak można dobrze wychować młodego człowieka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz